Dzień Życzeń

tłumaczenie jednego z innych opowiadań

Chapter 1 by dscdf dscdf

W najlepsze trwa właśnie kolejny słoneczny dzień. Jesteś właśnie w drodze do szkoły przyglądając się otaczającym cię ludziom udającym się tam, gdzie wymagana widać jest ich obecność. Mijając jedną z alejek, słyszysz nagle przyduszony krzyk bólu.

Zbliżasz się, żeby sprawdzić co się dzieje. To wyraźnie przerażona dziewczyna, której ubranie jest w strzępach i wielki oprych o wyraźnie złych zamiarach czający się na nią. Panienka jest niewiarygodnie ruda i gdy cię spostrzega zaczyna błagać o pomoc. Zaalarmowany zbir odwraca się w twoją stronę.

-Tobie też zajebać? - mówi.

Oj, ten gościu wydaje się być dość rozentuzjazmowany... Łapie jakąś rurę ze śmietnika i zbliża się do ciebie:

-Rozpierdolę ci łep, że nawet jebana matka cię nie pozna - uśmiecha się.

-Heh, a już się bałem że mnie też chcesz przelecieć... - mówisz.

-Co? Hahahaha! - koleś wybucha śmiechem.

-Jemu wcale o to nie chodziło - krzyczy zza jego pleców dziewczyna - jemu chodziło o to! - unosi jakiś medalion nad głową bandziora.

-Tak! - kolo odwraca się słysząc panienkę i wyciąga rękę po medalion. Ty zaś, będąc praworządnym, sprawiedliwym i wogóle obywatelem, nie możesz pozwolić by okradł tą zajebistą laskę, podnosisz z ziemi spory kamień i walisz go po głowie.

Facet upada...

Co robisz?

Want to support CHYOA?
Disable your Ad Blocker! Thanks :)