Want to support CHYOA?
Disable your Ad Blocker! Thanks :)

Chapter 6 by Regin34 Regin34

A załatwimy to po...

Po dobroci

Po zastanowieniu Natemis powiedziała do towarzyszki.

  • Zaczekaj tutaj, może uda mi się ją przekonać. Lepiej by ciebie nie zobaczyła.

Shilihis przytaknęła, opierając się o pobliskie drzewo. Jej krągłości jeszcze bardziej zarysowały się pod suknią, tak że włamywaczce zrobiło się gorąco. Wolała mężczyzn, ale przy takich atrybutach nie mogła nie czuć się odrobinę zazdrosna. Magini spojrzała na nią.

  • Co się stało? Mam coś na twarzy?

Natemis otrząsnęła się.

  • Nie, nic nic... Ja już pójdę.

Odwróciła się, by elfka nie dostrzegła rumieńca, jaki pojawił się na jej facjacie. Głupia, głupia! Skup się na zadaniu, a nie na cyckach ostrouchej. Dwa wdechy i ruszyła do chaty wiedźmy.

Dom, choć trudno byłoby go uznać za zwyczajny, emanował jakąś dziwną energią. Natemis miała złe przeczucia, co do tego planu, ale sama go wymyśliła. Nie mogła się teraz wycofać, bo wyszłaby na tchórza.

Weszła na ganek i przyjrzała się drzwią. Zwyczajne drzwi, z sosnowego drewna. Obok wisiała metalowa kołatka, zapewne do wezwania gospodarza.

Odetchnęła, sprawdzając czy broń jest na swoim miejscu. Nogi miała jak za waty.

W końcu użyła kołatki, tworząc metaliczny dźwięk. Usłyszała odgłosy kroków w mieszkaniu.

Kto jej otworzył?

Want to support CHYOA?
Disable your Ad Blocker! Thanks :)