Disable your Ad Blocker! Thanks :)
Chapter 3
by AmethystWind
Co zrobi Natemis?
Zapoluje
Zdecydowała, że nie może zasnąć bez porządnego posiłku. Zdecydowanie będzie potrzebowała sił podczas dalszej podróży. Tak więc pozostawiła obozowisko i ruszyła w las, nasłuchując i wypatrując zwierzęcych tropów.
Nadzwyczaj szybko się ściemniło, przez co polowanie stało się wyjątkowo trudne. Nie była w stanie znaleźć żadnego tropu, zaś czas, jaki miała zamiar poświęcić na szukanie żywności, z każdą chwilą się przedłużał. Zastanawiała się nawet, czy by nie wrócić, ale szybko odrzucała tę myśl – jeżeli już się za to wzięła, to nie wróci z pustymi rękami!
W końcu jednak los się do niej uśmiechnął. Ujrzała bowiem niewielkie stadko jeleni, skubiących trawę w pobliżu wodopoju. Zaczęła się skradać, z wyciągniętym łukiem i nałożoną twarzą, tak blisko, jak tylko była w stanie. Na bezszelestnym poruszaniu się akurat znała się doskonale. No i atakach z zaskoczenia. Obserwowała stado, poszukując odpowiedniej zwierzyny. Mały jeleń, właściwie nawet jelonek, można by powiedzieć, wyglądał na idealnego. Jedna strzała powinna go łatwo położyć, a mięsa będzie aż nadto. Nie chciała zbytnio marnować strzał.
Powoli wychyliła się znad krzaków, napinając łuk i zbliżając koniec strzały do twarzy. Celowała wyjątkowo długo – chciała być naprawdę pewna tego strzału. Co prawda w normalnych warunkach nawet jednosekundowe celowanie najpewniej zakończyłoby się trafieniem, ale głód robił swoje. W końcu puściła cięciwę.
Strzała śmignęła i trafiła w szyję zwierzęcia, które wydało agonalne szczeknięcie i opadło na trawę, miotając się w drgawkach. Pozostałe jelenie czym prędzej czmychnęły.
Natemis podeszła i pochyliła się nad upolowanym jelonkiem, uśmiechając się szeroko. Nareszcie! I to prawdziwe, świeże mięso, a nie te karczmarskie pomyje! Dotknęła skóry jelenia, pod którą wyczuwała soczyste, silne mięśnie. Oj tak, nie mogła się doczekać, aż zaniesie je do obozowiska i oskóruje, jak zatknie nad ogniskiem i...
Napływanie śliny do ust przerwało jej nagłe szarpnięcie za szyję. Dziewczyna straciła oddech, wypuściła z dłoni łuk, gdy jakaś siła pociągnęła ją w tył, przewracając na plecy. Z szeroko otwartymi ustami sięgnęła do szyi, wokół której owinęło się coś szorstkiego, coś co naciskało na jej krtań, nie pozwalając oddychać. Zorientowała się, że to lina. Za sobą dosłyszała szybkie kroki i jęki wysiłku. Opuściła głowę i szeroko otwartymi oczami ujrzała trójkę istot.
Sięgały na oko trzech czwartych rozmiarów przeciętnego człowieka. Ich zielona, sucha skóra mogła śmiało budzić skojarzenie z łuskami, ich szpiczaste uszy wzbudziłyby kompleksy u elfów, ich usta pełne krzywych ust sprawiała, że orkowie mogli uchodzić za pięknych. Hobogobliny! Trójka. Dwóch z nich trzymało w dłoniach liny; jedna z nich zacisnęła się wokół szyi Natemis, druga kręciła się w powietrzu, gotowa do wystrzelenia. Ostatni stwór trzymał w dłoni pokraczny miecz i wskazywał nim na nią.
Sięgnęła po sztylet, ale kiedy tylko zdążyła podnieść prawą rękę, świsnęło i wokół jej nadgarstka owinęła się kolejna lina, zaciskając się na nim dzięki sprytnemu węzłowi. Dziewczyna niemal krzyknęła, zaskoczona, kiedy pociągnięcie za ową sprawiło, że przewróciła się na bok i zaczęła być powoli ciągnięta w stronę napastników. ****ą ręką chwyciła za sztylet i pewnym ruchem przecięła pętlę wokół szyi. Hobogoblin trzymający ją przewrócił się, kiedy nagle lina utraciła naprężenie, zaś Natemis złapała gwałtowny oddech. Kątem oka ujrzała trzeciego stwora, z mieczem, biegnącego w jej stronę. Niedobrze. Zbliżyła sztylet do drugiej pętli, ale wtedy lina szarpnęła gwałtownie, zabierając nadgarstek z dala od ostrza. Dziewczyna zaklęła, orientując się, że tuż za nią jest hobogoblin, zamachujący się na nią mieczem. Uniknęła cięcia, uskakując na bok i podnosząc się na równe nogi. Jednocześnie przy tym rzuciła się na stwora, wykorzystując chwilę, kiedy powoli obracał się w jej kierunku. Trafiła w jego prawą dłoń, przez co wypuścił z gardłowym piskiem broń z ręki.
Problem polegał na tym, że jej prawy nadgarstek wciąż był oplątany przez linę, którą odległy hobogoblin ciągnął w swoją stronę z całych sił. Niezbyt dobra sytuacja. Sięgnęła po swój krótki miecz, lecz zanim zdążyła przeciąć sznur, zraniony prze nią stwór rzucił się na nią, obalając na ziemię. Czteropalczaste łapy stwora zacisnęły się na jej szyi. Natemis szeroko otworzyła usta, przyduszana drugi raz w tak krótkim czasie. Jej prawa dłoń leżała na ziemi, przytrzymywana przez linę. W drugiej jednak tkwił miecz. Uniosła go, ale potwór dostrzegł jej ruch. Jedną dłonią chwycił ją za lewy nadgarstek, ****ą wciąż zaciskając wokół jej szyi. Jednak tuż przy jego krtani tkwiło ostrze miecza.
Natemis naciskała z wszelkich sił, starając się wygrać w tym wyścigu na śmierć i życie. Widziała, jak jej miecz powoli zbliża się do gardła hobogoblina, czuła jednak także, jak zaczyna brakować jej powietrza. Zaczynało robić się jej ciemno przed oczami, ale w tej chwili dostrzegła, jak ostrze naciska na szyję stwora. W tej chwili także coś owinęło się wokół jej nadgarstka.
Lina drugiego hobogoblina pociągnęła jej dłoń i miecz z dala od szyi jego kompana. Jednocześnie ten, tracąc oparcie na jej ręce, sam utracił równowagę i padł na nią. Dziewczyna odetchnęła i zaczęła kaszleć. Chciała zrzucić z siebie hobogoblina, ale ten niespodziewanie sam wstał. Natychmiast próbowała się podnieść, ale wtedy się zorientowała, że jej ręce są całkowicie unieruchomione – ciągnięte przez liny w dwie przeciwne strony, tworzyły linię prostą. Poczuła grozę, gdy zorientowała się, co to oznacza.
Hobogoblin jednak nie sięgnął swoimi łapskami ku jej szyi, chcąc zakończyć jej życie. Odszedł i powoli podniósł miecz dziewczyny. Przyjrzał mu się i uśmiechnął. Spojrzał na unieruchomioną Natemis. Ta przełknęła ślinę i zaczęła się szarpać. Na nic się to nie zdało. Czuła, jak serce z każdą chwilą bije w niej szybciej.
Stwór podszedł do niej, śledziła go przerażonym, bezradnym spojrzeniem, ciągnąc za liny tym mocniej, im bliżej był. Hobogoblin ściągnął jej kaptur. Spojrzała w górę, w jego świecące w ciemności ślepia, w których malował się szał. Opuściła wzrok. I wtedy ujrzała coś, co jeszcze bardziej ją przestraszyło. Zielonego, sterczącego tuż pod jej podbródkiem członka, który bynajmniej nie był w trzech czwartych rozmiarów ludzkiego odpowiednika. Wcześniej nie widziała ich, było za ciemno, a ona sama zbyt zajęta walką. Podniosła ponownie wzrok. Ten szał w jego oczach... to nie była żądza mordu... to była żądza...
Chwycił ją mocniej za włosy i zmusił do pochylenia się tak, że jej usta znalazły się dokładnie na poziomie jego naprężonego penisa. Ta pozycja sprawiła, że jej ręce wygięły się do tyłu, ciągnięte przez liny. Mogła mu się teraz dokładnie przyjrzeć, choć zdecydowanie nie chciała. Był zielonej barwy i wyglądał na wyschniętego, podobnie jak cała skóra stwora. Żołędzia miał wydłużonego, bardziej spiczastego od ludzkich.
Natemis mocno zacisnęła usta, kiedy potwór pchnął jej głowę w przód. Po chwili szarpaniny poczuła jednak stal własnego miecza z tyłu swojej szyi. Zamknęła oczy i posłusznie otworzyła usta.
Stwór nie był zbyt delikatny. Jednym pchnięciem wepchnął jej do ust członka, wchodząc bardzo głęboko. Natemis otworzyła szeroko oczy i wydała z siebie jęknięcie zdziwienia i odrazy, przytłumione przez fakt, że jej usta były nieco zajęte. Hobogoblin chwycił mocniej jej głowę i zaczął poruszać nią w przód i w tył. Z początku wolno, jednak wraz z każdą chwilą nabierał coraz większego tempa.
Ślina szarpiącej się dziewczyny pokrywała wynurzającego się co chwila z jej delikatnych ust penisa stwora, który, choć początkowo szorstki i suchy, teraz nabierał zupełnie innych właściwości. Ocierał się o jej wargi i język, coraz szybciej i coraz szybciej, żołędziem uderzając o tył jej gardła. Po kilku minutach, które dla Natemis zdawały się być wiecznością, stwór przyspieszył już tak bardzo, że jego biodra i jądra co chwila obijały się o twarz dziewczyny, czemu towarzyszyło charakterystyczne plaśnięcie, daleko roznoszące się po lesie. Poszukiwaczka smoczego skarbu jęczała bezsilnie i zamykała oczy, początkowo próbując znaleźć wyjście z tej nieszczęsnej sytuacji, ale po jakimś czasie nie była w stanie skupić się na niczym innym, niż nieznośnym intruzie brykającym w jej ustach.
Hobogoblin nagle przyspieszył do szalonego tempa, wbijając palce w głowę dziewczyny i poruszając nią tak, że myślała, że za chwilę pęknie jej szyja. Czuła w ustach nabrzmiałego, pulsującego penisa. Rozszerzyła oczy, kiedy jej głowa została przyciśnięta do bioder stwora, a do jej gardła wlała się fala lepkiego, hobogoblińskiego nasienia. Wierzgała, próbując oswobodzić usta, ale na niewiele się to zdało. Przymknęła powieki i przełknęła wszystko. Zadowolony stwór wyciągnął członka z jej ust, a ona wciągnęła gwałtownie powietrze i odkaszlała, opuszczając głowę.
Poczuła szarpnięcie za ramiona. Obejrzała się i zauważyła, że dwa hobogobliny stały tuż za nią, ciągnąc swoje liny ku sobie, a za nimi jej nadgarstki. Kiedy zbliżyli je do siebie i zaczęli ze sobą wiązać, próbowała ich powstrzymać, ale nie zdołała jeszcze złapać tchu po tym, jak członek stwora przeorał się przez jej usta. Odpowiedzialny za to hobogoblin wręczył jej miecz jednemu z tych, którzy wcześniej ją spętali, po czym odsunął się, robiąc im miejsce.
Jeden z nich podsunął swojego kutasa pod jej twarz, ale nie wepchnął go w jej usta, czekając, aż sama się na to zdecyduje. Nie miała takiego zamiaru, ale wtedy poczuła własne ostrze pod szczęką. Uniosła wzrok i spojrzała w żółtawe oczy hobogoblina, świecące pożądaniem. Otworzyła usta, ale hobogoblin wciąż tkwił nieruchomo. Westchnęła z poniżenia i wzięła jego wyschniętego członka do ust.
W tej chwili drugi hobogoblin ciął.
Natemis skuliła się, wciąż z penisem w ustach, ale ostrze przecięło jedynie zbroję na jej torsie, odsłaniając piersi. Jęknęła, ale hobogoblini członek zagłuszył dźwięk. Poczuła dwa łapska, zaciskające się na jej piersiach, na każdej łapa jednego ze stworów. Mocno i zdecydowanie. Pisnęła (przynajmniej spróbowała), przymykając przy tym oczy. Wtedy poczuła, jak coś naciska na jej strój, po czym usłyszała dźwięk rozcinanego materiału. Jej miecz przeciął spodnie od przodu. Otworzyła oczy i ujrzała, że jej cipka jest doskonale widoczna. Zadrżała, uświadamiając sobie, jak nieuniknione jest to, co się za chwilę wydarzy.
Hobogoblin wyjął penisa z jej ust, a ona korzystając z tego przeklęła siarczyście. Niezbyt to ich zraziło. Wątpiła, czy w ogóle zrozumieli przesłanie. Ten, któremu przed chwilą obciągała, chwycił ją za włosy i podciągnął tak, aby wyprostowała uda. Była teraz niemal na na wysokości jego głowy. Drugi stwór szarpnięciem ściągnął jej spodnie do kolan. Poczuła chłód na odsłoniętych pośladkach. Zadrżała, nie tylko z zimna.
Nagle hobogoblin stojący za nią, ten z mieczem, rzucił się na nią, przyciskając brzuchem do podłoża. Próbowała się szarpać, ale na niewiele się to zdało. Gdyby miała wolne ręce słabszy stwór nie byłby w stanie jej przytrzymać, ale tak... przyciskał ją do zimnej podłogi, odrzuciwszy miecz na bok. Spojrzała na niego, ale poczuła jeszcze większą bezradność. Wtedy poczuła coś jeszcze. Otworzyła szeroko oczy i krzyknęła, kiedy członek stwora bez ostrzeżenia zagłębił się w jej cipce. Nie spodziewała się po hobogoblinie takiej zręczności. Ale spodziewała się tego, jak poczuje go w środku. Stwór doszedł do końca i zaczął agresywnie poruszać biodrami, przytrzymując Natemis za ramię i głowę.
Zacisnęła pięści i zagryzła wargę, starając się powstrzymać od pojękiwań. Nie była dziewicą, więc nie bolało ją to aż tak bardzo, w dodatku hobogoblini penis, choć nadzwyczaj długi, nie był nazbyt gruby. Jednak raz po raz brutalnie uderzał o kraniec jej pochwy, zapewniając jej doświadczenie, jakiego jeszcze nigdy nie przeżyła. I zdecydowanie wolałaby, aby tak pozostało. Zaciskała zęby, wydając z siebie warknięcia za każdym razem, gdy penis stwora agresywnie wbijał się w jej rozgrzaną cipkę, która wbrew jej woli robiła się coraz bardziej mokra, a biodra uderzały o jej pośladki, wydając charakterystyczny, głośny dźwięk.
Hobogoblin puścił jej głowę, szarpaną w rytm pieprzenia od dobrych kilku chwil, tylko dlatego, aby chwycić jej biodra i unieść w górę, zmuszając ją do wypięcia się, nie przerywając posuwania Natemis. Teraz penis stwora znalazł się w o wiele wygodniejszej dla niego pozycji, więc ruchy hobogoblina przyspieszyły. Dziewczyna zaczęła cicho łkać, z bólu i upokorzenia. Szarpała ramionami, ale na darmo – liny były zbyt dobrej jakości. Jej policzek szorował po ziemi w rytm kolejnych pchnięć stwora. Po chwili te stały się niemal szaleńce, sprawiając, że Natemis zabrakło tchu. Czuła, że hobogoblin dochodził. Czuła pulsowanie jego nabrzmiałego członka. Aż w końcu poczuła, jak fala jego nasienia zalewa jej wnętrze. Łzy pociekły jej po policzku.
Hobogoblin dopchnął jeszcze kilka razy, po czym powoli wyciągnął z niej swojego opróżnionego kutasa. Odsuwając się, klepnął ją w tyłek tak, że po lesie rozniosło się echo uderzenia. Krzyknęła i opadła na bok. Leżała tak, oddychając ciężko, gdy nagle ujrzała nad sobą cień trzeciego stwora.
Chwycił ją za kostkę i przewrócił na plecy, po czym pchnął, zmuszając ją do uniesienia swoich nóg, przez co jej cipka została nad wyraz dobrze wyeksponowana. Pochylił się nad nią, opierając się na kostkach i przyciskając jej uda mocno do brzucha. Gdyby była mniej wygimnastykowana, taka pozycja z pewnością by ją zabolała.
Hobogoblin zbliżył się, po czym skierował penisa prosto do jej zalanej nasieniem pochwy. Tym razem wejście było znacznie mniej bolesne. Stwór puścił jej nogi, pochylił się nad nią, rękami chwytając jej piersi. Mocno. Zajęczała, gdy poczuła ten ścisk.
Hobogoblin narzucił od razu szybkie tempo, wywołując krzyk nieszczęsnej dziewczyny. Jego nawilżony jej śliną kutas był znacznie grubszy od tego należącego do jego towarzysza, co dało się boleśnie odczuć. Brutalnie przecierał ścianki jej ciasnej pochwy, co doprowadzało do drżenia ich oboje. Nie trwało więc długo, zanim ciało Natemis wygięło się w spazmie niechcianego orgazmu, a las wypełnił jej krzyk przyjemności, strachu i poniżenia.
Widząc to, stwór puścił jej piersi, po czym przeniósł swoje dłonie na jej szyję, zaciskając mocno. Już wcześniej brakowało dziewczynie oddechu, więc nie trwało długo, jak zaczęła się dusić, nękana kolejnymi, rytmicznymi uderzeniami hobogoblina. Otworzyła szeroko usta, choć na nic się jej to nie przydało. Po chwili opuściła powieki i odpłynęła w czerń. Stwór puścił szyję bohaterki, po czym chwycił jej biodra i uniósł, ustawiając nieprzytomną dziewczynę w wygodniejszej pozycji. Kilka minut rżnął ją, po czym spuścił się w jej wnętrzu. Wstał i chwycił linę, której dużo jeszcze miał wolnej.
Hobogobliny zaczęły ją odpowiednio wiązać, przygotowując do zabrania do ich jaskini – było ich o wiele więcej i każdy z chęcią skorzystałby z takiej wspaniałej zwierzyny. I to nieraz. Co prawda nie była w stanie dać im potomstwa, ale to zdecydowanie im nie przeszkadzało. Najbliższe dni Natemis miały upłynąć na zaspokajaniu bandy stworów. Ale obwiązana linami, niesiona nago przez las dziewczyna nie mogła o tym wiedzieć.
Zakończenie nr. 01: Zabawka hobogoblinów
- No further chapters
Disable your Ad Blocker! Thanks :)
Samotna Ekspedycja
Czyli niezwykłe przypadki Natemis
Młoda poszukiwaczka przygód wybiera się do Mrocznego Lasu, w poszukiwaniu łatwego zarobku. Nie ma jeszcze pojęcia, co tak naprawdę czai się w głębi puszczy.
Updated on Jun 21, 2018
by Regin34
Created on Nov 24, 2017
by AmethystWind
- All Comments
- Chapter Comments