Jest chuj we wsi!

Jest chuj we wsi!

Rustykalny harem

Chapter 1 by Loserman Loserman

Godzina osiemnasta. Dla wielu ludzi jest to czas kiedy dzień dopiero się zaczyna, kiedy nocne życie kwitnie. Jednak dla mieszkańców wsi “Pochlastowo”, był to sygnał by wracać do domu i zająć się sobą. Elżbieta Łechtańska siedziała na składanym krześle na swoim tarasie, ubrana jedynie w różowy, puszysty szlafrok. Uśmiechnęła się, patrząc na leniwie zachodzące słońce, i wzięła kolejny łyk herbaty. Czuła to przyjemne uczucie jak ciepły płyn rozgrzewa całe jej ciało, wciąż nieco wilgotne od niedawnej kąpieli. Dojrzała kobieta kochała ten moment dnia najbardziej - była pracusiem, oczywiście, ale ten błogi czas relaksu po dobrze wykonanej robocie był nieziemski. Nie było nic lepszego niż ciepła herbatka, gorąca kąpiel, no i widok jej pięknej, ukochanej wsi. Jako że jej dom znajdował się na wzgórzu, miała bardzo dobry widok na cały pobliski teren - nie była podglądaczem, ale zawsze lubiła spojrzeć sobie co tam u innych słychać.

Rzuciła okiem na pobliski klasztor - nawet z tak dalekiej odległości było widać że coś się dzieje, że Siostry się kłócą. Od kiedy przyszła ta nowa zakonnica, ciągle panuje tam sztywna atmosfera.

Przeniosła wzrok na pobliski sklep wielobranżowy, widząc jak Kryśka wraz z Olgą przeganiałą jakiś pijaków szukajaćych zwady. Mimo młodego wieku ekspedientki potrafiły na spokojnie poradzić sobie z tą hołotą - Elżbieta zanotowała żeby pochwalić dziewczyny za branie na poważnie jej lekcji samoobrony.

Wzrok jej przykuła grupa osób formująca się nieopodal sklepu. Była to młodzież, dzieciaki wracające z pobliskiego liceum. Cieszyło ją że następne pokolenie dalej pozostaje przy wiejskim życiu, nawet jeżeli widziała osoby z nieco dziwnymi kolorami włosów… odrzucając jednak swoje niepochlebne myśli na temat ówczesnej młodzieży, kobieta zerknęła dalej, na horyzont - piękny las, otaczający ich miejscowość. Znikające światło sprawiało że prezentował się niezwykle mrocznie i tajemniczo. Jednak było coś jeszcze w tym świetle. Elka zmrużyła oczy - co tam się dzieje?

Srebrny samochód wyłonił się z oddali, sunąc powoli po wiejskiej drodze. Kogo tam niesie do nas, i jeszcze o takiej godzinie? Kobieta wpatrywała się w pojazd, powoli zdając sobie sprawę że ten jedzie właśnie w jej stronę. Kobieta odłożyła kubek herbaty, przywiązała szlafrok mocniej, zmieniła kapcie na parę kaloszy - i wzięła do ręki siekierę. Wyszła przed swoją furtkę, patrząc prosto na nadchodzący pojazd. Stanęła na baczność, czekając na rozwój sytuacji. Auto zatrzymało się z pięć metrów od niej. Silnik zgasł. Kierowca wyszedł. Na jego widok Elżbieta wypuściła z rąk toporek, a jej oczy prawie wyszło z orbit. Stał przed nią mężczyzna, wysoki i szczupły brunet, z parą grubych okularów na nosie. Mimo że wyglądał zupełnie inaczej niż ostatnim razem, kobieta nigdy nie zapominałą twarzy.

“Mateusz?”


“Eksperyment?” Zapytała Elka. Mateusz skinął głową, wypijając łyk herbaty. “Potrzebuję przebadać pewien… wynalazek. Jednak w Warszawie nie będę miał kontrolowanego środowiska, a tutaj jest mały teren, więc byłoby idealnie do sprowadzenia pomiarów i testów.” Elżbieta była zdumiona słowami chłopaka. Przemawiał tak dumnie i pewnie, jak jakiś profesor. Ciężko uwierzyć że to był ten sam chłopczyk którego niańczyła jako dziecko, które nazywało ją “ciocią Elą” i próbowało podglądać w toalecie. Najwidoczniej te kilka lat spędzonych na studiach w Warszawie go zmieniło.

“O rety Mateusz, ale ty wyrosłes na mądrego, młodego mężczyznę!” Powiedziała i uścisnęła go. Przerwała jednak po sekundzie, uświadamiając sobie że dalej jest w niezbyt okrywającym szlafroku. Spojrzała na dwie ogromne torby jakie wtargał ze sobą chłopak. “Dobrze kochany, robi się późno więc ty sobie dopij herbatki a ja odłożę twoje rzeczy do pokoju gościnnego.” Powiedziała. Na te słowa chłopak wstał jak oparzony. “NIE! Znaczy, poradzę sobie sam, naprawdę nie trzeba. Elka się zaśmiała. “Słuchaj, ty spędziłeś lata w Warszawie, a ja lata na wsi. Ty sobie myśl o swoich eksperymentach a siłowanie zostaw mi!” Mówiąc to wzięła bagaż w ręce… i praktycznie od razu się przewróciła, ich ciężar będący o wiele za duży niż myślała.

Kobieta złapała się za głowę. “O rety, przepraszam kochany, ja…” słowa umarły jej w gardle kiedy zobaczyła co się stało. Jedna z toreb rozdarła się, ukazując jej wnętrze.

Była cała wypełniona damską bielizną. Biustonosze, majtki, koszule nocne. Wszelakie kolory, fasony, rozmiary. Niektóre z nich naprawdę bardzo małe, wyglądające bardziej jak sznurek niż coś do przykrycia się. Elka była niezwykle skołowana - co do jasnej….

“No i cały plan w pizdu…” Usłyszała za sobą głos. Odwróciła się i zobaczyła Mateusza stukającego coś na telefonie. “No cóż, zaczniemy eksperyment odrobinę wcześniej.” Mówiąc to obrócił ekran w stronę skołowanej kobiety. Zobaczyła jaskrawe, różowe światło.

I poczuła żądzę jakie nie czuła od lat.

What's next?

Want to support CHYOA?
Disable your Ad Blocker! Thanks :)