Disable your Ad Blocker! Thanks :)
Chapter 3
by AmethystWind
Co zrobi Natemis?
Pomoże kobiecie
Nie mogła zostawić tak tej kobiety na pastwę tego czegoś. Ale nie mogła też dać się łatwo pokonać. A wątpiła, aby była w stanie dorównać przeciwnikowi w bezpośredniej walce. Wobec tego wyjęła łuk, uważając, aby nie wydać przy tym dźwięku głośniejszego niż szmer wiatru, po czym nałożyła strzałę i napięła cięciwę. Wycelowała w głowę mężczyzny. Jeśli jest wrażliwy na strzały, to najbardziej go tam zaboli. Jeśli się odbije, to bez znaczenia, ale gdyby przeleciała.... inny kąt mógłby sprawić, że grot zagłębiłby się w ciele nieszczęsnej kobiety. Tylko tego by brakowało. I o ile czysty strzał może i skróciłby jej męki, to taki... raczej przynosił marne szanse na szybką śmierć.
Wyprostowała się i wypuściła strzałę. Trafiła prosto w tył głowy mężczyzny, zagłębiając się w niej. Lśniący dym zawirował i zgasł, a mężczyzna obrócił się w stronę Natemis. Puścił kobietę, która opadła bezsilna na ziemię u pnia drzewa, i wydał z siebie przerażający ryk bólu i wściekłości. Dziewczyna ujrzała pociągłą twarz, której nie dało się odmówić pewnej urody. Trójkątny kształt podkreślała ruda grzywka. Ale największe wrażenie sprawiały oczy. Puste, zwężone oczy, pozbawione źrenicy i tęczówki, wpatrujące się wprost na nią. Dziewczyna zerknęła jeszcze na członka mężczyzny. Spory. Przełknęła ślinę. Zrozumiała, dlaczego kobieta tak się darła.
Mężczyzna ruszył w jej stronę, ale zanim postawił stopę na ziemi, pomiędzy jego białe ślepia wbiła się kolejna strzała. Rozległ się kolejny dziki wrzask, po czym mężczyzna rozpłynął się. Krzyk przez chwilę unosił się w powietrzu, słabnąc powoli, a Natemis rozglądała się, czy aby mężczyzna tylko nie udaje, że zniknął. Wyglądało jednak na to, że odszedł na dobre. Dziewczyna odłożyła łuk i podbiegła do leżącej na ziemi kobiety.
Pochyliła się nad nią i od razu wiele zrozumiała. Elfka. Cholera, elfki nawet gwałt potrafią przeżywać z taką jakąś gracją. Sam sposób leżenia wyczerpanej kobiety – przewróconej na bok, krzyżującej podwinięte nogi, opierającej się na jednej ręce, ****ą wyciągając wzdłuż ciała, miał w sobie wiele piękna. Natemis dostrzegła tatuaże, biegnące po bokach ramion, tułowia i nóg elfki. Były ciemnozielonej barwy, tworzyły wymyślne symbole. Dziewczyna odkryła, że się w nie wpatruje bez opamiętania. Potrząsnęła głową. Po czym położyła dłoń na ramieniu elfki.
-Hej, jesteś ze mną?
Elfka obróciła głowę, spoglądając prosto na nią. Wyglądała... młodo. Nawet jak na elfkę. Miała okrągłą twarz, niewielki nos, ciemnozielone włosy, idealnie pasujące do tatuaży. Jej oczy też oczywiście były ciemnozielone, choć nieco blade. Nieco przerażało to Natemis. Miała rumieńce na policzkach i oddychała ciężko, oczywiście także z gracją.
-C-co się stało? - spytała nieprzytomnie, po czym rozejrzała się ze strachem. - G-gdzie...?
-Spokojnie, chyba go zabiłam – odpowiedziała Natemis. - Nie masz się czego bać.
-Nie, nie zabiłaś, przepędziłaś, on wróci – wyszeptała elfka. - P-pomóż mi wstać.
Natemis to zrobiła, podciągnęła elfkę, która oparła się na jej ramieniu. Po chwili sama już stała na własnych nogach, starając się przy tym zasłonić intymne miejsca. Rozglądała się dookoła z konsternacją.
-Gdzie moje berło?
Oho, czarodziejka, pomyślała Natemis. Ciekawe, że przegrała z tym stworem. Ale warto rozejrzeć się za berłem. Leżało wśród trawy. Nie zauważyła go wcześniej, bo także było ciemnozielonej barwy! Podniosła je i wręczyła elfce, która przyjęła je z wdzięcznością. Chwyciła je mocno, wymamrotała kilka słów, tatuaże zalśniły, a po chwili na jej ciele pojawił się strój. Nieco podobny do skórzanego stroju Natemis, tyle, że oczywistej barwy. W sumie o wiele lepiej maskował w tym lesie.
-Dziękuję – powiedziała elfka swoim melodyjnym głosem. - Kim jesteś, jeśli mogę spytać?
-Poszukiwaczką złota – odpowiedziała dziewczyna, na co elfka podniosła brwi. - Włamwyczaką, najemniczką, zwiadowcą, mam wiele talentów. Nazywam się Natemis.
-Jestem Shilihis. - Oczywiście imię musiało brzmieć jak szept wiatru. - Jeszce raz bardzo dziękuję. Gdyby nie ty... - Elfka zarumieniła się.
-Żaden problem... czy...
-Czy możesz mi pomóc? - Spytała niespodziewanie elfka, spuszczając wzrok. Natemis na chwilę zabrakło słów, sama chciała zadać to pytanie. - Chodzi o tego ducha. Bo to duch. Mam za zadanie dać mu wieczny odpoczynek. No i...
-Nie doceniłaś go – stwierdziła Natemis.
Elfka w milczeniu pokiwała głową. Dziewczyna zastanowiła się. Miała swój cel, a ten las wydawał się jej być o wiele mniej gościnnym miejscem, niż wcześniej podejrzewała. Jednakże Shilihis nie wyglądała, jakby mogła odpuścić. No i jeżeli ją teraz zostawi, to pewnie znowu wpakuje się w takie same problemy. A wtedy raczej nie będzie przyjaznej łuczniczki do pomocy. Ale przez to też sama dużo ryzykowała. Czy powinna pomóc, czy też jedynie zapytać o drogę i jechać dalej?
Co zrobi Natemis?
Disable your Ad Blocker! Thanks :)
Samotna Ekspedycja
Czyli niezwykłe przypadki Natemis
Młoda poszukiwaczka przygód wybiera się do Mrocznego Lasu, w poszukiwaniu łatwego zarobku. Nie ma jeszcze pojęcia, co tak naprawdę czai się w głębi puszczy.
Updated on Jun 21, 2018
by Regin34
Created on Nov 24, 2017
by AmethystWind
- All Comments
- Chapter Comments